Texan/Harvard na wojnie

Samoloty North American T-6G (przebudowane z wcześniejszych wersji) wyprodukowano w tak znacznej liczbie, że przekazywano/sprzedawano je wielu krajom. Stosowano je nie tylko jako samolot treningowy, ale również jako lekki bombowiec. Na większą skalę samolot bojowo zaczęli wykorzystywać sami Amerykanie podczas wojny w Korei. LT-6G zwany "Mosquito" był wyposażony w wyrzutnie rakiet oznaczających cel dla szybciej latających, ciężkich samolotów. Właśnie taki podział zadań - mniejsze i wolniejsze samoloty obserwacyjne wysuniętych oficerów naprowadzania (Forward Air Controller) oraz kierowane przez nich obciążone bombami odrzutowce - stosowano od czasów Korei aż do opracowania inteligentnej amunicji i pocisków samonaprowadzających. Francuzi w Aligerii czy Portugalczycy w Zachodniej Afryce stosowali zaś T-6 do bezpośredniego ataku. Pod skrzydłami montowano zestawy po dwa karabiny maszynowe 7,7 mm oraz wyrzutniki na małe bomby czy rakiety. Stosowano również podwieszanie 250-funtowej bomby pod kadłubem. Jak już wspomniano, również RAF dorywczo stosował Harvardy jako samoloty bojowe przeciwko lokalnym bojówkom podczas konfliktów w Kenii i na Malajach.

Najsłynniejszym polskim pilotem uzbrojonych Texanów/Harvardów był Jan Zumbach, który został zaangażowany do organizacji lotnictwa gen. Czombego w 1962 r. w Katandze. W swych wspomnieniach pt. Mr. Brown tak opisał tę improwizowaną lotniczą armadę:

Harvardy T-6 znam bardzo dobrze. Są to wspaniałe samoloty szkolne, które dostosować można również do różnego typu działań bojowych. Dla startów i lądowań potrzebują krótkich pasów, nie można od nich jednak wymagać wykonywania długich lotów.
(...)
Na małym lotnisku w pobliżu Johannesburga znaleźliśmy transportowy samolot Lockheed Loadstar, cztery Harvardy T-6 i dwie Cessny; uznaliśmy, że będą się nadawać zupełnie dobrze do wzmocnienia sił powietrznych Katangi. Kazałem je dla nas zarezerwować, zabierając na razie tylko T-6 i Loadstara. Samoloty były całkowicie sprawne, ale naturalnie bez uzbrojenia, zdemontowano z nich również przewody elektryczne służące sterowaniu karabinami maszynowymi. Nasi nic nie przeczuwający katangijscy przyjaciele, którzy o samolotach bojowych nie mieli zielonego pojęcia, tego oczywiście nie wiedzieli. Później na Harvar-dach musieliśmy montować po dwa karabiny maszynowe i mechanizm zrzutowy dla 100-funtowych bomb.
(...)
Wznosząc się wysoko, dostrzegłem odbłyski słońca w aluminium moich trzech T-6.
- Ostrzelajcie wszystko wokół i zrzućcie bomby! - rozkazałem pilotom.
Krążąc na tysiącu metrach, obserwowałem atak. W to, co się działo w dole, trudno było uwierzyć. Tak dotych-czas spokojny busz, wzdłuż ledwo widocznej, wiodącej przez niego drogi, teraz zionął ogniem na długości co najmniej kilometra. Na szczęście dla moich T-6 strzelano tylko z broni piechoty.
(...)
4 listopada Schramme, aby nie dopuścić do wypadów kolumn nieprzyjacielskich, musiał przeprowadzić kolej-ne zadanie oczyszczające okolice Albertville. Stosował przy tym partyzancką taktykę Mao Tse-tunga. Działania jego wspierałem dwoma z moich dziesięciu T-6. Potem, 7 i 8 listopada, rozgorzała ponownie walka o Kongo-lo. Tam moje bombowce Dove, Moineau Flyer i Loadstar były wprowadzane do walki aż siedmiokrotnie a ja sam na swoim T-6 wykonałem dwie operacje na ostrzeliwanie ziemi. 11 listopada latałem na T-6 pięcio-krotnie, ostrzeliwując ziemię i bombardując okolice Kongolo, ale też i Kabongo.
(...)
Rankiem czwartego dnia nad jednym z naszych lotnisk pokazał się nagle odrzutowiec ONZ. Nie szukając zbyt długo celu, skierował się lotem nurkowym w stronę ukrytych wśród drzew dwóch T-6 i ostrzeliwując je ogniem broni pokładowej, w ciągu paru sekund zamienił je w stertę złomu!

Wojna w Katandze zakończyła się dla Jana Zumbacha finansowym niepowodzeniem, ale do końca życia sentymentem darzył samolot Texan/Harvard.

www.harvardteam.pl