Wczoraj i dziś

Pierwszy raz latałem Harvardem z Johnem Doddem, startując z historycznego lotniska w Duxford, w 2009 r. Od czasów zachwycenia się filmem "Tora! Tora! Tora!", w którym T-6 grał rolę japońskich samolotów, wiedziałem już sporo więcej o tym typie. Przede wszystkim to, że zarówno w USA, jak i w Wielkiej Brytanii, jest uważany za niezbędny do przeszkolenia przed zasiadaniem za sterami wojennego rasowego myśliwca typu Mustang czy Spitfire.

Odbyłem również kilka dłuższych rozmów o praktyce latania tym samolotem z nieżyjącymi już pilotami Polskich Sił Powietrznych. Jeszcze w latach 80. XX w. Jan Zumbach (z którym mój Dziadek utrzymywał przyjacielskie kontakty) opowiadał jak latał na swoich Texanach i Harvardach.

Potem w 1990 roku spotkałem w Londynie Witolda Łanowskiego, który zaczynał w Dęblinie na PWS-26, a podczas wojny latał na Spitfire'ach w 317 Dywizjonie "Wileńskim" i 302 "Poznańskim", i na Thunderboltach w 56th Figther Group USAAF. Po wojnie imał się różnych zajęć i między innymi został zwerbowany przez Jana Zumbacha do lotnictwa Katangi, aby latać bojowo Texanami. Spędziliśmy długie godziny na opowieściach. Najbardziej ciekawił mnie Spitfire, ale Mark Hanna właśnie oblatał Texana w North Weald, więc nie mogliśmy przepuścić takiej okazji, by tam razem pojechać i zobaczyć jak się lata na tym typie samolotu.

Moje marzenie o lataniu własnym Harvardem nieoczekiwanie spełniło się w 2017 r. Znalazłem się również w gronie North American Trainer Association jako pierwszy jego polski członek.

www.harvardteam.pl